Jam ciemny jest wsród wichrów plomien bozy Lecacy z jekiem w dal, jak gluchy dzwon pólnocy Ja w mrokach gór zapalam czerwien zorzy Iskra mych bólów, gwiazda mej bezmocy Ja komet król, a duch sie we mnie wichrzy
Jak pyl pustyni w zwiewna piramide Ja piorun burz, a od grobowca cichszy Mogil swych kryje trupiosc i ochyde Ja otchlan tecz, a plakalbym nad soba Jak zimny wiatr na zwiedlych stawu trzcinach Jam blysk wulkanów, a w blotnych nizinach Ide, jak pogrzeb, z nuda i zaloba Na harfach morze gra, klebi sie rajów pozoga I slonce, mój wróg slonce! wzchodzi wielbiac Boga